Zgodnie z polskimi przepisami minimalna powierzchnia mieszkania powinna wynosić 25 metrów kwadratowych. Mimo to, wśród ofert sprzedaży nieruchomości, można znaleźć lokale jeszcze mniejsze. Zanim zdecydujemy się na zakup takiego mieszkania, warto sprawdzić, czy to legalne i, czy właściciel mikrokawalerki może zostać wyrzucony z mieszkania przez nadzór budowlany.
W 2018 roku weszła w życie nowela rozporządzenia w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie. Zgodnie z przepisami minimalna powierzchnia użytkowa mieszkania to 25 metrów kwadratowych. Na rynku nieruchomości można jednak znaleźć oferty tzw. mikrokawalerek, których powierzchnia jest o wiele mniejsza i wynosi na przykład 10-12 metrów, a w niektórych przypadkach nawet 6 metrów kwadratowych. Deweloperzy oferują je nie jako mieszkania, lecz komórki lokatorskie bądź inwestycyjne.
Przykładem takiej oferty jest mieszkanie w warszawskiej kamienicy z lat 50., w którym na dostępnych 17 metrach kwadratowych wydzielono jeszcze przedpokój o pow. 3 mkw., co sprawiło, że powierzchnia dostępna do codziennego wykorzystania przez mieszkańców jest jeszcze mniejsza. Oferta brzmi jednak całkiem atrakcyjnie, bo sprzedający podkreśla, że pokój jest bardzo ustawny, ma dużą szafę, a kuchnia zlokalizowana jest w przedpokoju.
Prawo pozwala na zameldowanie się w tak małym lokalu, jednak, jak ostrzegają eksperci, mieszkanie w nim może być nielegalne. Zakaz użytkowania takiej nieruchomości może wydać nadzór budowlany. Gdyby inspektor stwierdził, że zmiana charakteru wykorzystania lokalu dokonana została niezgodnie z prawem, może wstrzymać użytkowanie lokalu, a jego właściciel może zostać ukarany grzywną.
Zjawisko, o którym mowa wiąże się z trendem zwanym „microliving”, zgodnie z którym człowiek nie potrzebuje już do codziennego funkcjonowania tak dużej przestrzeni, jak przed laty. Do tej pory mikromieszkania kojarzyły się nam z takimi metropoliami, jak Nowy Jork czy Hongkong, a teraz trend ten zaczyna docierać nad Wisłę. Popularyzatorzy tego pomysłu przekonują, że warunki mieszkaniowe, to indywidualny wybór jednostki i w zamieszkiwaniu tak małych lokali nie ma niczego złego. Co więcej, jest grupa ludzi, w szczególności młodych, dla których taka oferta może wydawać się bardzo atrakcyjna, bo mniejsza powierzchnia oznacza przecież mniejsze koszty. Dzięki temu, zamiast płacić za wynajem, można kupić własne mikromieszkanie, które w przyszłości, gdy okaże się zbyt małe lub dochody właściciela wzrosną, będzie można sprzedać. Gdyby z kolei za kilka czy kilkanaście lat nie było już chętnych na zakup mikrokawalerek, wówczas można kilka lokali połączyć w jeden lub zmienić ich przeznaczenie.
Z drugiej jednak strony nie brakuje głosów krytycznych, które mówią, że sprzedaż mikroskopijnych mieszkań prowadzi do pogarszania się warunków życia pod pozorem zgody lokatorów na takie zmiany. Jan Śpiewak, działacz społeczny, współzałożyciel stowarzyszenia Miasto Jest Nasze, które zajmują się m.in. urbanistyką, twierdzi, że sprzedaż mikrokawalerek przynosi korzyści głównie deweloperom, ponieważ mogą oni zarobić więcej w przeliczeniu na powierzchnię mieszkania.