Jednym z czynników, które negatywnie wpłynęły na dekoniunkturę na rynku mieszkaniowym była zwiększona ostrożność banków. Wskutek wpływu pandemii na gospodarkę (rzeczywistego i spodziewanego), banki przyhamowały akcję kredytową. Uzyskanie pieniędzy na kupno domu lub mieszkania wymaga spełnienia bardziej rygorystycznych warunków niż przed koronawirusem. Jednak widać już “światełko w tunelu” – ruch na rynku kredytów zaczyna rosnąć.
Przez chwilę było gorzej
Na spadek liczby udzielanych kredytów wpłynęły zarówno większe wymagania banków, jak też wzmożona ostrożność klientów – niepewni tego, co się wydarzy w gospodarce w najbliższym czasie, zrezygnowali chwilowo z planów zakupowych. Jednak ostatnie sygnały z rynku kredytów pozwalają liczyć na to, że sytuacja wraca do normy sprzed pandemii. BIK informuje, iż we wrześniu o kredyt na mieszkanie wystąpiło więcej osób niż w analogicznym okresie rok temu (37,7 tysięcy wniosków, czyli o 2 tysiące więcej niż we wrześniu 2019).
Rynek kredytów znowu rośnie
Rynek kredytów rośnie za pomocą dwóch parametrów – liczby wniosków oraz średniej wysokości wnioskowanego kredytu. Tu kwota wzrosła aż o 5% w porównaniu z 2019 (z 278,3 tys. zł do 291,8 tys. zł).
To zjawisko analitycy tłumaczą dwojako. Możliwe, iż jest to efekt mniejszej dostępności kredytów, co wyeliminowało z grupy wnioskodawców osoby o mniejszym dochodzie. Pozostali klienci starsi, lepiej sytuowani, chętniej kupujący droższe lokale. Drugie wytłumaczenie opiera się na rekordowo tanich kredytach (skutek również rekordowo niskich stóp procentowych, wciąż podtrzymywanych na tym poziomie przez RPP), co w połączeniu z potrzebą posiadania większej przestrzeni do życia oraz pracy w trakcie pandemii przekłada się na wolę zakupu większych, a więc też droższych, mieszkań. Wzrost średniej kwoty wnioskowanego kredytu wypada ciekawie w zestawieniu ze wzrostem wymaganego wkładu własnego – obecnie standard to 20%, a mimo to klienci nie zrezygnowali z zadłużania się, ale nawet robią to na większą kwotę.
Co zrobią banki w obecnej sytuacji?
Na sytuację rynku kredytów oraz jego perspektywy optymistycznie patrzą również pracownicy banków. Z badania Pengab wynika, że aż 48% z nich spodziewa się wzrostu sprzedaży kredytów hipotecznych, a zaledwie 7% uważa, iż nastąpi spadek.
Ten optymizm dosyć powoli przekłada się na zmniejszanie ostrożności banków. Cięcie akcji kredytowej z powodu pandemii nastąpiła gwałtownie, niemal natychmiast. Powrót do starych warunków zaś przebiega dużo bardziej opornie. To zrozumiałe, w końcu sektor bankowy za priorytet uważa bezpieczeństwo i stabilność, stąd poluzowanie obostrzeń będzie się odbywało w miarę stabilizowania się sytuacji w gospodarce oraz wraz z uzyskiwaniem wiedzy o tym, jak będą przebiegały dalsze etapy epidemii.
Mimo dużej bezwładności rynku kredytów hipotecznych, tempo w jakim się on odbudowuje po covidowym lockdownie jest i tak zaskakująco szybkie.