Podatek katastralny został nieco zepchnięty w cień przez zmiany zaproponowane w ramach Nowego Polskiego Ładu. Jednak nie powinniśmy zapominać o tym temacie, ponieważ rząd cały czas zastanawia się nad taką formą dodatkowej fiskalnej regulacji rynku mieszkaniowego. Pojawiają się spekulacje i przecieki, mówiące o ewentualnych formach nowej daniny. Ciekawą informacją na temat podatku katastralnego podzielił się Jakub Kralka na łamach portalu bezprawnik.pl
Rozmowy o podatku katastralnym zaczynają się od tego, czy w ogóle taki rodzaj podatku powinien zostać wprowadzony. Przeciwnicy uważają, że będzie to rodzaj kary dla zaradnych, oszczędnych i posiadających majątek. Zwolennicy uważają, iż tego typu danina mogłaby być skutecznym narzędziem w walce z patologiami rynku mieszkaniowego.
O patologiach rynku mieszkaniowego również każdy mówi inaczej. Dla jednych one nie istnieją, ponieważ stać ich na mieszkanie dla siebie oraz na jedno lub więcej kupowane w celach inwestycyjnych. Lecz oprócz takich osób istnieje mnóstwo uczciwie pracujących, których nie stać na własne lokum lub żyją na zbyt małym metrażu, z powodu drożyzny w mieszkaniówce. A drożyzna napędzana jest m.in. przez tę pierwszą grupę, czyli dobrze sytuowanych inwestorów.
Co można z tym zrobić? Jedno z rozwiązań to zniechęcenie ludzi do lokowania pieniędzy w mieszkaniach. Mieszkania nie powinny być instrumentem finansowym. Jeżeli ktoś posiada nadwyżki kapitału, może z nimi skierować się na giełdę, kupić kruszce lub zostać udziałowcem obiecującej firmy.
Podatek katastralny może być mechanizmem zniechęcającym do inwestowania w mieszkania. Do ustalenia pozostaje jeszcze to, jak taki podatek miałby być skonstruowany. Przeciwnicy straszą, iż uderzy on we wszystkich. Tak by było, gdyby danina obejmowała wszystkie lokale – płaciło by się zależnie od ich wartości, nawet w sytuacji, gdy byłoby to jedyne mieszkanie, niezbędne do zaspokojenia własnych potrzeb mieszkaniowych.
Z tego względu podatek katastralny nie może być wdrożony w tak prostej i prymitywnej formie. Rozważa się możliwość opodatkowywania dopiero którejś z kolei nieruchomości, przy czym kwestią do ustalenia pozostaje, ile można by posiadać mieszkań, zanim wpadłoby się w kryterium podatku katastralnego. Jedni proponują obłożenie daniną już 3 mieszkania, inni przesuwają granicę do 5 czy 6, tym samym tworząc margines pozwalający na inwestowanie na niewielką skalę.
Na łamach wspomnianego bezprawnika Jakub Kralka sugeruje, iż otrzymał informacje, jakoby PiS rozważało obłożenie podatkiem katastralnym każdego mieszkania o wartości powyżej 500 tysięcy złotych. Łatwo zauważyć, że byłby to fatalny mechanizm.
O ile w mniejszych miejscowościach mieszkanie o wartości pół miliona złotych może być synonimem luksusu, o tyle w większych miastach już nie. Szczególnie teraz, gdy ceny tak szybko pną się w górę. W Warszawie 500 tys. zł kosztuje mieszkanie o metrażu ok. 50 mkw, czyli nic wielkiego ani specjalnego. Taki podatek objąłby więc niemal wszystkich mieszkańców stolicy. Do tego warto zastanowić się nad pogodzeniem takiej daniny z polityką prorodzinną – wielodzietne rodziny często posiadają duże mieszkania, których wartość przekracza 500 tysięcy. Podatek katastralny w takim kształcie karałby ich za posiadanie lokalu niezbędnego do zaspokojenia potrzeb mieszkaniowych gromadki dzieci. A co z domami? Większość domów również przekracza wartość pół miliona złotych.
Jak widać taki podatek katastralny rodziłby niedorzeczne problemy. Należy więc uznać, iż propozycja jego wprowadzenia jest nierealna.