Flipping, czyli kupno mieszkań tylko po to, aby szybko sprzedać je z zyskiem, to według ostatniego wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego działalność gospodarcza. Dla osób, które się tym zajmują nie jest to optymistyczna wiadomość, bo oznacza to, że muszą one rozliczać się jak przedsiębiorcy.
W czasach mało atrakcyjnych lokat bankowych i niepewnej sytuacji na giełdzie, inwestorzy szukają miejsca, które pomoże im bezpiecznie pomnażać kapitał, a jednocześnie da odpowiednio wysoką stopę zwrotu. W dobie kryzysu, z którym mamy teraz do czynienia, dobrą inwestycyjną metą są nieruchomości.
A jednym ze sposobów pomnażania kapitału na tym rynku jest flipping.
Flipping – czym jest?
Flipping to wyszukiwanie mieszkań w atrakcyjnych cenach tylko po to, aby szybko sprzedać je z nadwyżką. Jak robią to osoby, które się tym zajmują? Wartość mieszkań jest podnoszona poprzez zwiększenie liczby pokoi, dorobienie balkonu albo niskobudżetowy remont, który na pierwszy rzut oka podniesie wartość nieruchomości (np. pomalowanie ścian, naprawa rażących usterek czy inwestycja w usługę home stagingu).
Celem flippingu jest to, aby w ulepszenia w nieruchomości zainwestować jak najmniej, ale na tyle, aby znalazł się kupiec, który zapłaci więcej niż pierwotnie kupił ją fliper.
Flipping to działalność gospodarcza – orzekł NSA
Flipping jest relatywnie nowym sposobem na inwestowanie na rynku nieruchomości, więc i ta działalność nie została prawnie uregulowana. Jednak jak orzekł w ostatnim czasie Naczelny Sąd Administracyjny jest to działalność gospodarcza i wymaga rozliczenia podatkowego zgodnie z zasadami dla firm.
Kazus dotyczył mężczyzny, który otrzymał od swojej matki nieruchomość w darowiźnie i wyremontował ją z myślą o szybkiej sprzedaży z zyskiem. Z uzyskanych środków kupił kolejne mieszkanie i powtórzył transakcję. Mężczyzna przeprowadził aż sześć takich operacji na sześciu nieruchomościach.
Fiskus uznał, że takie działanie jest działalnością gospodarczą i na nic zdał się sprzeciw mężczyzny, który twierdził, że jego dochód pochodził tylko ze sprzedaży nieruchomości. Niezadowolony z interpretacji podatkowej fliper zaskarżył dyrektora urzędu skarbowego do sądu, a później do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Jednak w obu instancjach skończyło się to przegraną.
Jak swój wyrok motywowali sędziowie? Stwierdzili, że flipping nosi cechy działalności gospodarczej, a mężczyzna zgodnie z zapisami Ustawy o swobodzie działalności gospodarczej prowadził biznes w sposób zarobkowy, zorganizowany i ciągły. W związku z tym musi założyć działalność i rozliczać się z urzędem skarbowym, tak jak robią to przedsiębiorcy.
Nie jest istotne to, że fliper nie miał biura czy pieczątki. Dla sądu najważniejsze jest to, że flipping był dla mężczyzny stałym źródłem dochodu, a jego transakcje miały charakter cykliczny.
Ten wyrok powinien być przestrogą dla innych osób zajmujących się flippingiem. Brak założonej działalności w takim przypadku skończy się wykroczeniem skarbowym.