Związek Banków Polskich sformułował pesymistyczne prognozy podsumowania roku 2020. Przewiduje, że polskie banki zamkną go ze stratą sięgającą niemal 10 miliardów złotych. Przełoży się to na problemy nie tylko całej branży finansowej, ale też klientów, ponieważ oznaczać będzie wyższe koszty obsługi, w tym droższy i trudniej dostępny kredyt.
Czego można się spodziewać?
Prognozy ZBP zawarte są w raporcie “Polska i Europa – Nowe rozdanie gospodarcze”. Opracowano trzy ich wersje: optymistyczną, bazową i pesymistyczną. Wzmiankowane we wstępie parametry dotyczą scenariusza pesymistycznego. Według niego polskie banki miałyby wyjść z bieżącego roku ze stratą wynoszącą 9,82 mld zł. W scenariuszu bazowym kwota ta maleje do 4,56 mld zł, a w optymistycznym – do 1,72 mld zł. Czyli nawet przy pozytywnym spojrzeniu w przyszłość ZBP nie widzi możliwości dodatniego bilansu finansowego za rok 2020.
Jakie są przyczyny?
Wbrew temu, czego można by się spodziewać, ekonomiści za problemy sektora bankowego nie obwiniają głównie pandemii koronawirusa. Wskazywane są raczej uciążliwe regulacje i posunięcia rządu. Banki czują się nadmiernie obciążone podatkami, np. krytykowany jest podatek bankowy. Z kolei rekordowo niskie stopy procentowe zredukowały marżę odsetkową, a więc obniżyły jeden z podstawowych dochodów banków. Do tego dochodzą dodatkowe obciążenia, wynikające z nowych regulacji, mających na celu stabilizację rynku finansowego i zabezpieczenie klientów. Mowa tu o np. o funduszu pomocy kredytobiorcom czy wzroście składek na Bankowy Fundusz Gwarancyjny.
Koronawirus też jest wskazywany jako jedna z przyczyn problemów banków – kiepska kondycja firm to większe koszty wynikające z rosnącej liczby niespłacanych kredytów.
Do czego to doprowadzi?
Utrzymanie ekstremalnie niskich stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej już obecnie przynosi efekty odczuwalne przez klientów banków. Opłaty za usługi bankowe są coraz wyższe, a z czasem może dojść nawet do tego, że depozyty dla klientów indywidualnych zaczną być płatne (w ofercie dla biznesu już się pojawiają takie rozwiązania).
Malejąca rentowność sektora bankowego w najbliższej przyszłości doprowadzi do poszukiwania oszczędności w postaci redukcji zatrudnienia oraz przenoszenie obsługi z punktów fizycznych do kanałów online. Gdy te działania nie wystarczą, banki mogą zacząć mocniej ograniczać akcję kredytową, co z kolei szybko znajdzie negatywne odzwierciedlenie w stanie całej gospodarki.
Słabnąca koniunktura na rynku kredytów to nie tylko efekt działań banków. Również klienci stali się ostrożniejsi i mniej skłonni do życia na kredyt. Wraz z zachwianiem gospodarki przez covid-19, zwiększyła się ostrożność konsumentów. W przypadku kredytu konsumpcyjnego zmniejszenie popytu przez pewien czas może być jednak zjawiskiem korzystnym, ponieważ przed pandemią osiągnął on w Polsce wysokość większą niż średnia unijna.
Spada również popyt na kredyt hipoteczny oraz kredyty inwestycyjne. W przypadku pierwszego rolę odgrywa spowolnienie w branży nieruchomości, a w przypadku drugiego – ogólna dekoniunktura gospodarcza zainicjowana przez pandemię.
Co powinno zostać zrobione?
Ekonomiści zauważają, że o ile otoczenia gospodarczego nie możemy zmienić, o tyle prawne i podatkowe – tak. Tutaj inicjatywa należy do rządu. Po pierwsze należałoby zastanowić się nad podniesieniem stóp procentowych. Po drugie – nad obniżeniem podatków dla sektora. Przykładem złej polityki fiskalnej jest, wg ekspertów branży, podatek bankowy. Został on wprowadzony na wzór krajów Europy Zachodniej. Jednak tam nałożono go w celu odzyskania środków, którymi państwa wsparły banki w trakcie poprzedniego kryzysu. W Polsce rząd bankom takiego wsparcia nie udzielał, mimo to podatek wprowadzono.
Eksperci ZBP ostrzegają, że zła kondycja sektora bankowego przełoży się na problemy całej gospodarki.