Mimo, iż minęły już 4 lata od „czarnego czwartku”, frankowicze nadal nie doczekali się ustawowych rozwiązań, które zapobiegałyby problemom, w jakich oni sami się znaleźli. Na razie kwestie te rozwiązywane są przez sądy.
Zawirowania na rynku walutowym zaczęły się 15 stycznia 2015 roku, kiedy to po decyzji helweckiego banku centralnego kurs franka wyskoczył do rekordowych wartości. Osoby spłacające kredyty we frankach dotkliwie to odczuły, ponieważ płacone przez nich miesięczne raty znacznie wzrosły.
Początkowo wywołało to szum medialny, kredytobiorcy oskarżali finansistów o to, że masowo sprzedawali te produkty bankowe przedstawiając je jako bezpieczne. Bankierzy natomiast nie mieli sobie nic do zarzucenia wskazując, że w przypadku kredytów walutowych zawsze należy się liczyć z możliwością zmiany kursu. Rządzący obiecywali pomoc dla frankowiczów, co spotykała się z głosami krytyki pozostałych kredytobiorców, posiadających kredyty w złotówkach, którzy na pomoc państwa w spłacie pożyczek nie mogą liczyć, nie ważne w jak trudnej sytuacji finansowej się znajdą. Frankowicze znaleźli się jednak w sytuacji, w której wartość zobowiązania pozostałego do spłaty mogła nawet przewyższyć wartość nieruchomości zabezpieczonej hipoteką, w związku z tym nawet sprzedaż mieszkania nie rozwiązałaby ich problemów.
Obecnie osoby posiadające kredyt we frankach mają możliwość otrzymania pożyczki z Funduszu Wsparcia Kredytobiorców, obejmującą spłatę części długu przewyższającej wartość nieruchomości. Zgodnie z danymi Biura Informacji Kredytowej z połowy 2018 roku, ilość kredytów frankowych nie przekracza obecnie 500 tysięcy, a udział tych produktów w portfelach pożyczek hipotecznych banków zmalał do wartości poniżej 33 %. Są to zapewne jedne z powodów, dla których tematem pomocy dla frankowiczów niewiele osób już dziś się interesuje, czekając aż problem rozwiąże się sam. Ilość takich kredytów maleje, ponieważ pożyczek we frankach już się nie udziela. Należy jednak pamiętać o tym, że kredytobiorcy posiadający już takie zobowiązanie, nadal są narażeni na powtórzenie się sytuacji z „czarnego czwartku”, ponieważ kurs walut nigdy nie stoi w miejscu.
W ubiegłym roku jednak coś się w sprawie ruszyło. Najwyższa Izba Kontroli opublikowała w sierpniu raport, który potwierdził, że w momencie nadejścia kryzysu konsumenci nie byli dostatecznie chronieni. Klauzule, które pojawiały się w umowach kredytowych, powinny zwrócić uwagę organów nadzorujących, tak się jednak nie stało. Akcje edukacyjne prowadził również Rzecznik Ochrony Konsumentów, a coraz więcej kredytobiorców zgłaszało się do niego z prośbą o pomoc. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów natomiast zaprezentował dwa ważne dokumenty – przegląd klauzul waloryzacyjnych, oraz dotyczący zasad ustalania oprocentowania kredytów udzielanych w walutach obcych.
Luki prawne uzupełniane są przez orzecznictwo, a sądy coraz częściej opowiadają się po stronie konsumentów. Jednym z istotniejszych wyroków jest orzeczenie Sądu Najwyższego (III CZP 29/17), wskazujące, że oceny, czy postanowienie umowne jest niedozwolone, dokonuje się według stanu z dnia zawarcia umowy.
Nie można również zapominać o przepisach, które w życie weszły w 2014 r. na podstawie Rekomendacji S wydanej przez Komisję Nadzoru Finansowego. Od tego czasu kredyt hipoteczny można otrzymać wyłącznie w walucie, w jakiej pobiera się wynagrodzenie.